To, co wydarzyło się w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim, wciąż nie może mi wyjść z głowy.
Jarosław W. wtargnął do gabinetu 47-letniego doktora Tomasza Soleckiego. Zadał mu kilkadziesiąt ciosów nożem: w brzuch, ręce, serce. 20-osobowy zespół przez dwie godziny walczył o życie lekarza. Nie udało się. Tomasz Solecki zmarł.
"Boję się, że już nie będę umiała popatrzeć na pacjenta z ciepłem, taką otwartością. Jak na drugiego człowieka po prostu. Boję się, że będę się go bać. Ja naprawdę dużo na co dzień widzę i sporo jestem w stanie znieść. Ale zabicie lekarza, bo nie było się zadowolonym z opieki, jest dla mnie przekroczeniem jakichkolwiek granic" -
mówi Angelice Pitoń jedna z pracownic szpitala.Ta dramatyczna historia budzi lęk i bezradność. Widzimy narastającą agresję wobec lekarzy, ratowników medycznych. Prokuratura w Jeleniej Górze prowadzi
postępowanie w sprawie pacjenta, który zaatakował ratowników medycznych próbujących mu udzielić pomocy.
W styczniu w Siedlcach
pacjent pchnął ratownika medycznego nożem. Pracownik pogotowia zmarł w wyniku odniesionych obrażeń, jego kolega miał pociętaą rękę.
Takich historii jest mnóstwo. Ministrowie wydają oświadczenia, powstają programy naprawcze, są dyskusje, błyskawiczne dymisje. I nic z tego nie wynika.
Ja sama nie mam żadnej recepty, co z tym zrobić. Mam za to poczucie, że wściekłość, zapiekłość, furia jakoś gęstnieją. Widać to też w kampanii wyborczej, w nieodpowiedzialnych wypowiedziach i działaniach niektórych kandydatów: Grzegorz Braun wtargnął przecież do szpitala w Oleśnicy, by dokonać "obywatelskiego zatrzymania"
lekarki, która przeprowadziła aborcję dziewięciomiesięcznego płodu. Dla rozgonienia ponurych myśli polecam
tekst o tym, jak Grażyna Wolszczak przekonała się do biegania. A tak naprawdę o tym, dlaczego trzeba i warto się ruszać.
Idę nasmarować rower, jutro pierwsza majówkowa trasa wzdłuż Wisły.
Dobrego wypoczynku.