3 września 2025

Łukasz Grzymisławski
naczelny „Książek. Magazynu do Czytania” i redaktor działu Świat

„W kwietniu 1891 statek z Gauguinem na pokładzie przybija do Tahiti, wykorzystując wąski przesmyk w rafie koralowej. W powietrzu unosi się noa noa, woń kwiatu pomarańczy, jaśminu i gardenii. 43-letni malarz wychodzi na brzeg ubrany w fioletowy garnitur, który narzucił na haftowaną kamizelkę bretońską, na głowie nosi kapelusz w stylu Buffalo Billa. Wyspę chce przemierzać w kowbojskich butach, we własnym stylu, tak jak po Paryżu chodził kiedyś w drewnianych chodakach własnej roboty. (…) Wita go śmiech - miejscowi nigdy nie widzieli takiego cudaka”.

Tak rozpoczyna się opowieść Anny S. Dębowskiej o postimpresjoniście Paulu Gauguinie, który malując półnagie Tahitanki, dorobił się wśród paryskich kolegów opinii macho – „zazdrościli mu dostępu do seksualnego eldorado”. Dziś jest coraz częściej postrzegany jako „drapieżnik, który wykorzystywał swoją dominującą pozycję człowieka Zachodu, aby wykorzystywać nastolatki i zarażać je nabytym w Paryżu syfilisem". To ostatnie zdanie – pisze Dębowska – jest cytatem z kuratorskiego opisu głośnej wystawy Gauguina w National Gallery w Londynie, gromadzącej obrazy dziewcząt o ciemnej karnacji, prywatnie jego muz, kochanek i matek jego dzieci. I właśnie to zdanie stało się impulsem do napisania nowej biografii malarza. Jej autorka, Sue Prideaux, wcześniej biografka Nietzschego, Strindberga i Muncha, chciała stanąć trochę w obronie Gauguina, o którym „NYT” napisał (w tekście po londyńskiej wystawie): „Być może nadszedł czas, w którym już nie wypada oglądać obrazów słynnego Francuza. W dobie wzmożonej wrażliwości na kwestie płci, rasy i kolonializmu, muzea muszą poddać jego spuściznę ponownej ocenie". Do jakiego stopnia można/trzeba/warto stosować współczesne kategorie etyczne do oceny „dzikusa”, jak sam siebie przed 130 laty nazywał Gauguin – tym pytaniem Prideaux zajmuje się w swojej książce.

W Nowym Jorku w decydującą fazę wchodzi właśnie wielkoszlemowy turniej US Open, więc może to odpowiedni moment, żeby zwrócić uwagę na powody, dla których nowojorska poetka Claudia Rankine postanowiła nauczyć się gry w tenisa. „Musiałam rozumieć, co dzieje się na korcie, bo chciałam napisać o Serenie Williams” – mówi Renacie Lis autorka zbioru „Obywatelka” uznanego przez magazyn „The Atlantic” za najważniejszy w amerykańskiej poezji tego wieku. „Tenis jest tradycyjnie białym sportem. Wielu ludzi rozwścieczało, że Serena odnosiła zwycięstwa w dyscyplinie, którą oni uważali za swoją własność. I oni to mówili, w telewizji, tak, żeby usłyszeli wszyscy. I to, że pozwolono im na to, było ciekawe samo w sobie”. Fascynująca rozmowa z Rankine o rasizmie w Ameryce – w nowym numerze „Książek”.

Natomiast o innej amerykańskiej ikonie – Emily Dickinson – pisze w „Książkach” Krystyna Dąbrowska. „Obraz obłąkanej, ubranej na biało starej panny nie wziął się znikąd. Dickinson z biegiem lat izolowała się od świata, od pewnego momentu nie opuszczała nawet sypialni na piętrze, a z gośćmi godziła się rozmawiać przez uchylone drzwi pokoju” – pisze Dąbrowska. A jednak... W wydawnictwie Harvardu ukazał się właśnie zbiór ponad tysiąca listów napisanych przez Dickinson, które przeczą utrwalonemu w popkulturze wizerunkowi poetki, oferując przy okazji niesamowity wgląd w jej życie i epokę.

O tym, dlaczego interesuje go uchwycenie ducha lat 20. XXI wieku w Anglii oraz dlaczego tak świetnie nadaje się do tego kryminał, opowiada Richard Osman. Jego seria „Czwartkowy klub zbrodni” to jeden z fenomenów dekady na brytyjskim rynku. Tym osobliwszy, że bohaterami Osmana są emeryci. „Starsi ludzie znają wszystkie sztuczki tego świata. Widzieli już wszystko. Spotkali już wszystkich. Znają powtarzające się w kółko te same schematy. Wiedzą, że mogą się zacząć zachowywać nieco gorzej, ponieważ nikt nie będzie ich za to krytykował. Wiedzą, że nie muszą być tak uprzejmi jak kiedyś. Że już nie muszą się tak bardzo przejmować. To czyni ich niebezpiecznymi ludźmi, co z kolei może być bardzo zabawne. Są jakby niewidzialni dla reszty, a jaki detektyw o tym nie marzy?”.
Elżbieta Łapczyńska (autorka jednej z książek roku 2024 według magazynu „Książki”), Joanna Wilengowska, Anouk Herman i Agnieszka Kowaluk – tak wygląda lista tegorocznych laureatów Nagrody Gdynia. Tu można sprawdzić, za co dokładnie zostali uhonorowani.

A na koniec coś dla fanów historycznych powieści z cyklu „Silva Rerum”: jego autorka Kristina Sabaliauskaite opowiada m.in. o różnicy pomiędzy rusofobią a rusorealizmem. Oraz dlaczego Litwinom bliżej to tego drugiego. Ale przede wszystkim - o swojej nowej powieści, „Cesarzowa Piotra”.

NOWY NUMER W SPRZEDAŻY

REKOMENDACJE DLA CIEBIE

Podobał Ci się ten newsletter?
Oceń go i udostępnij znajomym