Newsletter Oglądamy, Słuchamy, Czytamy

Piątek, 24 października 2025

Maja Staniszewska
Dziennikarka działu Kultura

Kafka w filmie Agnieszki Holland i Chopin w filmie Michała Kwiecińskiego są do siebie zaskakująco podobni. Próbują dopasować się do świata, ale są zbyt odrębni. Oddzieleni od innych talentem, czy może czymś więcej?
„Franz Kafka" Agnieszki Holland jest reżyserskim triumfem, filmem wciągającym, ekscytującym, własnym. „Chopin, Chopin!" Michała Kwiecińskiego tak udany nie jest, ale choć widzę jego słabości, przemawia do mnie jako całość.

Obie filmowe biografie – pisarza i kompozytora, obu urodzonych w XIX wieku, choć w oddaleniu trzech pokoleń, obu zmarłych w okolicach czterdziestych urodzin na gruźlicę – to nie do końca biografie.

To raczej kalejdoskop wydarzeń, który u Kwiecińskiego obraca się w jedną stronę, zgodnie z upływem czasu, za to u Holland kręci tam i z powrotem. Czasem nawet reżyserka odsuwa go od oczu, by popatrzeć na współczesność. A raz nawet oczy zamyka i pozwala wyobraźni ożywić słowa jednego z opowiadań Kafki podczas jego publicznego odczytu.
Eryk Kulm w filmie 'Chopin, Chopin' i Idan Weiss w filmie 'Franz Kafka'. Fot. Jarosław Sosiński/TVP/ materiały promocyjne Kino Świat

Dwaj młodzi, bardzo chudzi mężczyźni w ciemnych kapeluszach. Obaj grani są przez aktorów, którzy w oczach mają ogień. I Eryk Kulm jako Chopin i Idan Weiss jako Kafka są absolutnie wspaniali.

Obaj mają nieustającą potrzebę tworzenia. Ale też potrzebę idealnego oddania swoich myśli, czy emocji. „Kiedy już napiszę jakieś zdanie, wiem, że jest idealne" – mówi filmowy Kafka. Chopin podobnie ma z muzyką – komponując, poprawia i poprawia, tylko perfekcyjne utwory wysyła do wydawcy. Bardzo się przy tym męczy, ale robi to, bo musi, podobnie jak musi pisać Kafka.

To wypływa u obu z głębokiej, niezrozumiałej dla zwykłych śmiertelników, potrzeby. Potrzeby tworzenia nowych światów, zbudowanych z nut i liter, potrzeby ekspresji, uzewnętrznienia. Ona ich napędza. I choć Chopin wydaje się wciąż nakręcony, a Kafka wycofany, to obaj żyją we własnych światach. Obaj też mają kłopoty z miłością. Próbują znaleźć żony, założyć rodziny, żyć jak inni. Żadnemu się nie uda.

Dziś pewnie najprościej byłoby uznać, że obaj byli neuroatypowi, ale takie diagnozowanie wstecz jest nie na miejscu.

Jednak obaj mogą być wsparciem dla wszystkich tych, którzy jakoś odstają, nie pasują, są zbyt wrażliwi, wycofani, niezrozumiani przez otoczenie. 

Frycek i Franz. Wyprzedzający swoje epoki, uwielbiani do dziś. I przytłoczeni. Chopin — pomnikiem w Łazienkach Królewskich, lotniskiem, nawet wódką. Kafka – milionami napisanych o nim słów. A jednocześnie obaj wciąż tak naprawdę mało znani. Filmy Kwiecińskiego i Holland mają szansę to zmienić.

NIE PRZEGAP

DO POCZYTANIA