Jeden ma za sobą dobrą przeszłość i widoki na nie gorszą przyszłość. Drugi z powodu złej przeszłości nie ma szans na dobrą przyszłość.
Premier Donald Tusk w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" kreśli scenariusze na przyszłość. Nie, nie są pesymistyczne.
Bartosz Wieliński pyta Tuska, jak silne są nasze sojusze.
Premier: NATO jest dla Polski absolutnie kluczowe. Mamy wprawdzie turbulencje, nie jesteśmy pewni, jak będą wyglądały następne kroki administracji Donalda Trumpa. Nieprzewidywalność stała się w ogóle cechą naszej epoki, ale NATO trwa. Naszymi sojusznikami są Amerykanie, którzy obecnie mają 10 tysięcy żołnierzy Polsce, ale także nasi sąsiedzi. Cztery państwa, z którymi graniczymy, a w zasadzie pięć, bo po drugiej stronie Bałtyku mamy Szwecję, są w NATO. To jest realny sojusz, który przez lata potwierdził skuteczność w wielu miejscach i wielu sytuacjach. Dzięki niemu znika też nasz geograficzny fatalizm, bo Niemcy stały się naszym stabilnym sojusznikiem. Chyba że kumple PiS i Konfederacji wygrają tam wybory, ale zwycięstwo Alternatywy dla Niemiec nie wydaje mi się prawdopodobne, przynajmniej w najbliższej perspektywie. Oto wszyscy nasi w przeszłości nie zawsze przyjemni sąsiedzi są dzisiaj wiernymi sojusznikami.
Niemcy, Ukraińcy, Czesi, Szwedzi – ze wszystkimi mieliśmy na pieńku, a teraz? Stoimy ramię w ramię, wspólnie się zbroimy, wspólnie ćwiczymy i mamy wspólnego, jasno zdefiniowanego wroga. Wiem, że to niepopularne podejście, ale ja nie zmienię zdania i będę robił wszystko, żeby ta niezwykła sytuacja przetrwała jak najdłużej.
A nasze bezpieczeństwo, tu, w Polsce? Co nas czeka?
Tusk: Już za dwa lata znowu staniemy przed tym wyborem, absolutnie fundamentalnym. Jeśli ludzie wybiorą czterogłową konstelację Braun-Mentzen-Kaczyński-Nawrocki, to ten wybór będzie wiele mówić o nas wszystkich – nie tylko o wyborcach, również o nas, liderach, ministrach, politykach tej koalicji. Ale to nie jest przesądzone. Polek i Polaków, którzy widzą niedociągnięcia, są zniechęceni, ale gdy otworzą szerzej oczy, pomyślą: „nie, to będzie koszmar, nie chcemy Polski podzielonej między Brauna, Mentzena, Kaczyńskiego i Nawrockiego", jest więcej. Wielki potencjał tych ludzi trzeba dostrzec, nie zmarnować i zmobilizować w dniu wyborów. Podejmuję się tego zadania.
Dziś u nas i o innym premierze – Mateuszu Morawieckim, szefie rządu u Jarosława Kaczyńskiego.
Jacek Harłukowicz, autor książki "Chłopcy z ferajny. Największa afera w polskiej polityce”, opowiada Piotrowi Głuchowskiemu o tym, jak były premier nie dbał o kasę publiczną.
Aferę RARS pamiętacie?
Nie? W skrócie – opowiada Harłukowicz – „polegała na systemowym rabowaniu publicznych pieniędzy przez zaufanych premiera Morawieckiego zwanych harcerzami z racji ich wspólnego korzenia w antykomunistycznym Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, a niekiedy w Solidarności Walczącej, którą zakładał nieżyjący ojciec Mateusza – Kornel Morawiecki. Kwota, jaka została wyprowadzona z kierowanej przez Kuczmierowskiego RARS, to co najmniej siedemset milionów złotych. Wystarczyło na domy i samochody, na polityczną karierę grupy Morawieckiego, także na hojne finansowanie PiS. Duża część tych pieniędzy zapewne jest gdzieś zadołowana.
Gdzie?
– Nie wiem i prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie Agencji też chyba nie wie”.
Jak się w końcu znajdą, Kaczyński będzie krzyczał o „wilczych oczach Tuska”, byle tylko odwrócić uwagę od swoich premierów, ministrów, którzy będą zasiadać na ławie oskarżonych.
Ludzie Morawieckiego kroili własne państwo nawet w pandemii.
Harłukowicz: Od 2020 roku olbrzymie zakupy związane z pandemią i wojną w Ukrainie rząd PiS kierował do niszowego przedsiębiorcy ze środowiska „harcerzy" Pawła S., wcześniej sprzedawcy koszulek patriotycznych marki Red is Bad.
S., pseudonim Boczek, brał z RARS zaliczki i kupował na przykład agregaty prądotwórcze w Chinach za sześćdziesiąt dziewięć milionów. Rząd płacił mu za to trzysta pięćdziesiąt.
Choć połowa tych generatorów miała usterki.
I jeszcze jeden cytat: „Po wybuchu pandemii, a potem wojny w Ukrainie, Agencja Rezerw została głównym hubem pomocowym rządu. To w dużej mierze przez nią przechodziły wszelkie państwowe środki na walkę z oboma nieszczęściami.
»Harcerze« zrobili z tego hubu zorganizowaną grupę przestępczą – tak to określiła prokuratura – i ta grupa wyprowadziła z RARS pieniądze większe od tych, które zniknęły w efekcie afery FOZZ”.
Harłukowicz przypomina, że RARS „była dzieckiem Morawieckiego, została stworzona w 2020 roku, w początkach pandemii, z przekształcenia wcześniejszej Agencji Rezerw Materiałowych. Została powołana decyzją premiera i podlegała osobiście jemu. To on mianował Kuczmierowskiego prezesem Agencji, a podczas pandemii zdjął z RARS obowiązek organizowania przetargów na zakupy”.
Głuchowski na koniec pyta Harłukowicza: to kiedy akt oskarżenia wobec całego towarzystwa?
Harłukowicz: „Nieprędko, ponieważ wciąż nie zostali przesłuchani ani nadzorujący RARS Morawiecki, ani prezes Agencji – Kuczmierowski. Pytałem prokuratorów, czy zamierzają wezwać byłego premiera. »Oczywiście« – słyszę. Dlaczego więc dotychczas tego nie zrobiono? Jak mi powiedział śledczy z Prokuratury Krajowej: »Nie wzywa się na przesłuchanie kogoś, co do kogo nie ma pewności, w jakim charakterze go słuchać«. Przekładając na polski: wciąż nie wiedzą, czy Morawiecki zostanie tylko świadkiem, czy mu postawią zarzuty”.